Próba sił globalnych w Kazachstanie: sponsorowana rewolucja (2)
Protesty
Ponieważ rząd odmówił dalszego subsydiowania ceny gazu i dał jasno do zrozumienia, że od tego czasu koszt LPG będzie kontrolowany wyłącznie przez rynek, natychmiast podwoiła się cena z 60 do 120 tenge za litr (z 0,14 USD do 0,28 USD). Rząd argumentował, że krok ten pozwoli „uzyskać zbilansowaną cenę gazu, opartą na popycie i podaży” oraz „przyciągnąć inwestycje”, które pozwolą zbudować nowe zakłady. Władze twierdziły, iż to stary model gospodarczy powodował, że producenci gazu stale tracili – biznes był dla nich nieopłacalny.
Większość mieszkańców Kazachstanu używa skroplonego gazu ziemnego (LPG) jako paliwa samochodowego zamiast benzyny. Gaz jest tak samo tańszy, jak w innych krajach. Tu był bardzo tani – np. w porównaniu do Polski (60 groszy w Kazachstanie, a w Polsce ponad 3 zł).
Protesty rozpoczęły się 2. stycznia w zachodnim Kazachstanie, w miastach Agtaū i Żangaözen w obwodzie mangystańskim, po czym szybko rozprzestrzeniły się na południe kraju, gdzie leży największa metropolia, dawna stolica Kazachstanu, Ałmaty, a także na zachód i północ kraju. Demonstranci zablokowali ruch w centralnych prowincjach Kazachstanu i zażądali obniżenia cen LPG do poprzedniego poziomu. Wielu protestujących chciało również ukarać urzędników władz centralnych, mieszkających w mieście Nur-Sułtan, którzy byli odpowiedzialni za gwałtowny wzrost cen gazu. Na początku protesty były w większości pokojowe, nie notowano starć z policją. Jednak sytuacja szybko się zmieniła i 69 osób zostało zatrzymanych przez organy ścigania 2. i 3 .stycznia.
Protesty trwały, a prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew polecił swojemu rządowi zająć się kwestią rosnących cen gazu. Wkrótce państwowa agencja prasowa podała, że wszczęto śledztwo przeciwko właścicielom kazachskich stacji benzynowych, w celu zidentyfikowanie karteli, ustalających ceny gazu. Rząd obiecał „wprowadzić zestaw środków w celu uregulowania cen gazu”. Podano również, iż niektórzy lokalni właściciele postanowili obniżyć cenę gazu ze 120 do 85-90 tenge (około 0,21 USD) za litr, zgodnie z ustawą o odpowiedzialności społecznej dla przedsiębiorstw.
Powyższe działania prezydenta i rządu były tylko wodą na młyn. Rozsierdziły tłumy, ale nie uspokoiły, które rozochocone przez różne elementy dywersyjne uciekły się do jeszcze bardziej radykalnych działań. Wieczorem 4. stycznia w wielu kazachskich miastach doszło do gwałtownych starć z funkcjonariuszami organów ścigania, które trwały całą noc. Najpierw zaczęto napadać i rabować sklepy z bronią w Ałmatach. Ciekawe, że broń była wojskowa. Wszak pistolety maszynowe nie znajdują się jako broń sprzedażna w kazachskich sklepach. Uzbrojone grupy zaatakowały strategiczne urzędy i instytucje w tej byłej stolicy Kazachstanu, największej metropolii, która została zdegradowana, co również miało swój wpływ na sytuację. Grupki rebeliantów pociągnęły za sobą tłum. Zabitych policjantów miało być kilkunastu, ale liczba rannych funkcjonariuszy oficjalnie liczona była w setkach. Co więcej – odcinano im głowy, ale nie było wiadomo, czy zostali straceni jeszcze żywi, czy głowy odcięto trupom.
Wokół tłumu zebrały się elementy bandyckie, które poczęły rabować centra handlowe i sklepy, robiąc jeszcze większe spustoszenie w mieście. Zniszczono i obrabowano wszystkie bankomaty. Również służba zdrowia oskarżyła protestujących o zakłócanie pracy karetek pogotowia i atakowanie szpitala. Prawdopodobnie co najmniej pięć osób z ekip ratunkowych – zarówno kierowców, jak i lekarzy – zostało pobitych lub ranionych bronią palną.
Policjanci użyli pałek, gazu łzawiącego i gumowych kul przeciwko protestującym, którzy odpowiedzieli bronią palną – zabijając i raniąc setki policjantów. Samochody służbowe i pojazdy specjalistyczne zostały szybko zniszczone przez protestantów. Liczne filmiki pokazują jak niszczone są pojazdy policyjne i wojskowe przez obrzucanie ich nie tylko koktajlami Mołotowa, ale i granatami.
Nie wiadomo, ilu urzędników państwowych zostało zamordowanych w Ałmatach.
Próbując uspokoić demonstrantów, kazachski prezydent Tokajew zgodził się spełnić jedno żądań protestujących i zdymisjonował rząd. Później pojawiły się plotki, że odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne. Jednak to drugie ustępstwo ponownie nie zdołało uspokoić tłumu, który posmakował krwi. Można to tłumaczyć składem nowego rządu, który nie różnił się znacząco od poprzedniego. Szefem nowego rządu został Alichan Smaiłow, który w poprzednim gabinecie piastował stanowisko pierwszego wicepremiera. (Cdn.)
Andrzej Filus
Za: https://siemysli-ke.info/