Chaos informacyjny w sprawie dyspozytorni na Mazowszu
Sytuacja epidemiologiczna Polski jest wciąż zła, w dodatku tak media, jak służby medyczne i biurokraci tworzą wokół niej chaos, powiększając bałagan i wydłużając drogę pacjentów po jakąkolwiek pomoc.
Decyzje wszędzie są sprzeczne – np. Austria od poniedziałku zakazała noszenia przyłbic, jako wybitnie szkodliwych (ostrzegali przed nimi Japończycy już latem), choć jeszcze kilka dni temu władze tego kraju miały inne zdanie.
W woj. mazowieckim, jak i gdzie indziej w RP, dojazd do chorych zapewniają stacje pogotowia, oczekujące na polecenia dyspozytorni. Najpierw wojewoda mazowiecki chciał zlikwidować od stycznia 2021 roku dyspozytornie w Płocku i Ostrołęce, z 5 regionów operacyjnych czyniąc 3. Tak medycy jak radni Mazowsza
zaprotestowali, bo północ regionu byłaby obsługiwana przez dyspozytornie w Siedlcach i aż w… Radomiu. Nonsens trudny do racjonalnego wytłumaczenia…
17 listopada dyspozytornie otrzymały oficjalną wiadomość o przedłużeniu umów na okres roku. Ich pracownicy odetchnęli.
Minęły zaledwie 3 dni i NFZ powiadomił o konkursie na dyspozytornie, ale tylko na okres 3 miesięcy, do końca marca roku 2021. Media podchwyciły temat, ale służby wojewody skierowały do marszałka Mazowsza do zaopiniowania projekt planu działania ratownictwa medycznego. Projekt ten zakłada – o co
apelowali ratownicy i samorząd województwa – utrzymanie 5 dyspozytorni. Ale ma to obowiązywać do końca marca 2021 r. i co najciekawsze – w trzech lokalizacjach – 2 w Radomiu, 2 w Siedlcach, 1 w Warszawie. Taka aktualizacja Planu działania systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego dla województwa mazowieckiego w praktyce oznacza likwidację dyspozytorni medycznych w Ostrołęce i Płocku.
– Nadzoruję służbę zdrowia od siedmiu lat, ale takiego chaosu i dezinformacji jeszcze nie widziałam – komentuje sytuację członek zarządu Elżbieta Lanc. – W czwartek w Sejmie zaplanowane jest posiedzenie Sejmowej Komisji Zdrowia poświęcone ratownictwu. Zamierzam wziąć w nim udział i poinformować posłów o chaosie, do którego doszło na Mazowszu w czasie pandemii. Nie ma na to naszej zgody – podkreśla Elżbieta Lanc.
Czy ktokolwiek z ludzi Ministerstwa Zdrowia kontaktował się z samymi zainteresowanymi? Wygląda na to, że nie. Decyzje zapadają w cichych gabinetach a z interesem pacjentów liczy się już chyba tylko święty Piotr. Zamiast pomagać, rząd dezorganizuje pracę Służby Zdrowia. Skoro nie skutkuje „dobra zmiana” – może czas na zmianę „lepszą”?
Redakcja